Uważamy, że importowane z Ameryki święto zakochanych grozi wynarodowieniem i wyobcowaniem polskich zakochanych, zadurzonych, zauroczonych, zaręczonych, zakręconych czy wreszcie po prostu żonatych i zamężnych. Postanowiliśmy więc stanąć na straży polskich wartości w tej dziedzinie. Mamy w końcu własnego Walentego i stoi za nim wielowiekowa tradycja zdobyta ogniem i mieczem tyleż „pod umówionym jaworem” co… przy stole. Głodny i spragniony Walenty do miłości nie skory – stół musi być bogaty, trunek mocny i muzyka skoczna bo tradycyjny zakochany Walenty to chłopak syty i rozśpiewany.
Mimo, że narodowy sztandar „Polak potrafi” to wynalazek XX-wieczny, jurny Walenty od wielu wieków szukał sposobów na podniesienie skuteczności i rozważał co też „małżeński uczynek pobudza” lub zwyczajnie budzi „chciwość ku niewieście”. Waluś odkładał czasem żywoty świętych i sięgał po liczne zielniki i „białogłowskie sekrety” i poznawał przeróżne zioła, które „zapalały cielesność” lub „rozbestwiały niewiasty”. Dyskutował o tym bez zahamowań i kompleksów a ponieważ zwykle lubił łączyć przyjemne z pożytecznym, rady szukał wœród jadła i napitku.
Znany wszystkim, wykorzystywany nawet przy budowie cnoty PRL, Andrzej Frycz Modrzewski w swojej „O naprawie Rzeczpospolitej” piętnował: „Pierwszy krok od Bachusa, ojca niewstrzemięźliwości, prowadzi do niedozwolonych spraw Wenery. Dziś rozpalającymi pokarmami i winami opychają swoje ciało, samo przez się już gorącości pełne”. I Waluś wyciągał z nauki wniosek zgoła odwrotny i jakże rozkoszny, że „miłość o głodzie, a kopia bez żeleźca nic nie warte” lub „zaloty nie smakują, gdy postne czasy panują, zła bowiem miłość o głodzie – nie chce się i wojewodzie”.
I tak z pomocą Bożą, gwarantowaną przez prałatów, którzy wedle źródeł „z rozkoszniejszych potraw i trunków do jurności cielesnej bywają częstokroć wzbudzeni” – szukał Waluś wsparcia w kurzych jajach na miękko, świeżym mięsie, niesolonej wieprzowinie, marcepanach. Zwrócił też uwagę na szparagi, które: „Kupidyna poruszają, Wenerę przypominają (…) przez swoją ostrą sól pobudzają ciała rozkosze” a według poradnictwa domowego z XVIII w. Niewinny szparag: „rodzi czucie lubieżne i skłania do miłostek”. Jeśli zaś pojawią się imbir lub szafran i pieprz to… „pieprzno i szafranno, moja mościapanno!”
Waluś rozszerzał badania bo za niezłe uznał także cebulę, rzodkiew, pietruszkę, boże drzewko, liście i korzenie białej gorczycy, szałwię, mieczyk, wężownik i przede wszystkim rzepę, która „wzwód otrokom pobudza i niewiastom zbestliwość”. Najlepsze recenzje zbierał zwykle poczciwy seler we wszelakiej postaci od surówek, poprzez apteczne wyciągi na selerowych wódkach skończywszy. W razie szczególnej potrzeby nie cofał się Waluś przed niczym o czym najlepiej świadczy kariera pokrzywy bo „pokrzywa w winie uwarzona pobudza i wzmacnia uczynek męski ku żonie, i zasię także żony ku mężowi. A jeszcze lepiej będzie, gdy nasienie pokrzywiane z pieprzem a przasnym miodem zmieszasz stłukłszy w moździerzu, potwierdza mocnie uczynek małżeński, choć już ozimiały”. Radził więc sobie Waluś jak mógł.
I jak nie mógł: „weź białej cebuli, strojów lisich tartych, mózgów wróblich, białej gorczycy, białego kadzidła, wszystkiego równo dwie dragmie. Zetrzeć czyście, a zmieszawszy z wodą uczynić pięć gałuszek albo sześć jako groch, a brać je na noc.” I nie poddawał się Waluś nigdy: „gdy mąż jest przystarszym, tedy weźmi białej gorczycy uncji 16, kminu 8, pieprzu 4, nasienia kurzej nogi 2. Zetrzyj z miodem a zmieszaj pożywaj tego rano i wieczór.”
Potrafił się jednakże Waluś pohamować, uważał że najskuteczniej wówczas „boso chodzić, mało spać a w niemękkim łożu, pościć, pracować a nie próżnować”. Według niego chrzan miał „czystość sprawować”. Podobnie koper i majeranek. W XVII w. Niemiec, Albertus Magnus podpowiadał Walusiowi na pohamowanie ogórki i sałatê. Jednak doświadczony Francuz, dr Bauer oponował, twierdząc, że „mężczyźni, którzy sałatę nazywają pokarmem dla królików, powinni pamiętać, co króliki zawdzięczają sałacie.” Tak Waluś porzucił naukowe rozważania i opracował swoje genialne „trzy razy P.” – pojeść, popić i pośpiewać”. Skutek nie gwarantowany ale próbować warto!