AVE PEGAZ

Jedni pegaza dosiadają, inni za nim podążają. Są tacy,
którzy go tylko podziwiają lub tacy, którzy wzdychają w nadziei,
że porwie ich kiedyś w krainę fantazji.
Jest miejsce w Warszawie, gdzie wszyscy oni mogą się
spotkać, by go pozdrowić.
„Ave” to wszakże łacińskie, ale powszechnie znane słowo,
które starożytni Rzymianie stosowali jako pozdrowienie, albowiem
owa rozkazująca forma „avere” najdosłowniej znaczy „być
zdrowym”.
Zatem skoro „ave” to tyle, co „bądź zdrów”, blisko już stąd do
polskiego „na zdrowie!”, albo bardziej warszawskiego „zdrówko!”.
Wszyscy więc, którzy chcieliby czasem wzlecieć, a na co dzień
brak im odwagi lub własnych skrzydeł, śmiało mogą zasiąść za
naszym barem i zawołać „AVE PEGAZ”, albo „zdrówko” czy „na
zdrowie”, a ten uniesie ich w krainę barw i smaków, szczodrze
szynkowanych przez naszych barmanów. Będą w niej mówić
czarodziejskim polskim wierszem, jeśli nie własnym, to Juliana
Tuwima, który na czas pobytu w bufecie swego imienia czule
zaopiekuje się ich wyobraźnią.